Troszkę o mnie.
Witam,
Nazywam się Maciek, zaczynam blogować. Będę pisał tu o wszystkim co mnie kręci, jest tego trochę. Na początek napiszę troszkę o sobie. Chodzę po tej ziemi prawie 30 lat więc siłą rzeczy będzie to pewnie jeden z dłuższych wpisów.
Urodziłem się w środku stanu wojennego w Warszawie, tam też spędziłem dwa pierwsze lata swojego życia, niestety z tego okresu nic nie pamiętam. W wieku 2 lat urodził sie mój brat i razem z rodziną przeprowadziliśmy się do Kobyłki. Tutaj klasyczna klasa średnia maluch i pracujący rodzice meblujący, przez 10 lat nasz wymarzony dom. Mniej więcej w tym czasie rodzice mogli pozwolić sobie już na ciut więcej. I tata poprzez kupno Hondy Magna VF500 powrócił do swojego dawnego marzenia. Pasją motocyklową zostałem zarażony jednak wcześniej. Kiedy? Któż to może wiedzieć, na pewno bardzo wcześnie bo moim ulubionym zdjęciem było zdjęcie mnie siedzącego na kawalerskiej MZce Trophy taty, mniej więcej takiej jak na zdjęciu.
Nazywam się Maciek, zaczynam blogować. Będę pisał tu o wszystkim co mnie kręci, jest tego trochę. Na początek napiszę troszkę o sobie. Chodzę po tej ziemi prawie 30 lat więc siłą rzeczy będzie to pewnie jeden z dłuższych wpisów.
Urodziłem się w środku stanu wojennego w Warszawie, tam też spędziłem dwa pierwsze lata swojego życia, niestety z tego okresu nic nie pamiętam. W wieku 2 lat urodził sie mój brat i razem z rodziną przeprowadziliśmy się do Kobyłki. Tutaj klasyczna klasa średnia maluch i pracujący rodzice meblujący, przez 10 lat nasz wymarzony dom. Mniej więcej w tym czasie rodzice mogli pozwolić sobie już na ciut więcej. I tata poprzez kupno Hondy Magna VF500 powrócił do swojego dawnego marzenia. Pasją motocyklową zostałem zarażony jednak wcześniej. Kiedy? Któż to może wiedzieć, na pewno bardzo wcześnie bo moim ulubionym zdjęciem było zdjęcie mnie siedzącego na kawalerskiej MZce Trophy taty, mniej więcej takiej jak na zdjęciu.
![]() |
http://www.muzeum-motoryzacji.com.pl/podstrony/galeria.php?rodzaj=motory |
W 3-4 klasie podstawówki rozpoczęły się pierwsze poważniejsze flirty z motoryzacją. Nauka jazdy maluchem, potem niezapomniany rajd WRC, firmowym Golfem który mama dostała na weekend. Tutaj po raz pierwszy i chyba ostatni tata pokazał mi do czego służy ręczny, jedynka, but strzał ze sprzęgła dwójka i nazad. Po kilku nawrotach samochód w środku był bardziej brudny niż na zewnątrz, kto by pomyślał o zamykaniu okien. Jazdę musieliśmy skończyć szybko bo dookoła zaczął się unosić delikatny zapach palonego sprzęgła. Ciutkę później robiliśmy z tatą wypady na oślą łączkę pojeździć ósemki. Na wakacjach chyba w Grajewie po raz pierwszy szorowałem podnóżkami po zakrętach (wstyd się przyznać bo chyba po raz ostatni), może to nie były podnóżki, ale coś naprawdę szorowało i to był dla mnie najbardziej uzależniający narkotyk.. To były naprawdę piękne czasy.
Niestety zaraz skończyła się podstawówka, wakacje z rodzicami i ciężko było pojeździć czymś silnikowym. Siłą rzeczy trzeba było wskoczyć na rower, najpierw góral, potem BMXy. To było już w liceum, rowerki to były używane Moongosy i cała wolna gotówka szła na części do nich. Jakie to wszystko było drogie... Zaraz później pierwszy samochód Mitsubishi Galant ogromne 70 konne pudło do którego bagażnika mieścił się cały BMX. Po odbiór prawka pojechałem sam. 20 minut później na Torwar z Justyną godzina łyżew i w drodze powrotnej pierwszy dzwon. Tego Galanta obtłukłem z każdej strony. Gdy go sprzedawałem zderzak miał z nowszej wersji bo nie opłacało się maskować wszystkich jego przeżyć. Należy podkreślić że pomimo że stłuczek miałem tym samochodem chyba z 6 (może więcej) ale w żadnej nikt nie odniósł fizycznych obrażeń. W tych czasach czasami więcej kilometrów robiłem rowerem niż samochodem. W między czasie BMXa zamieniłem na MTB. Znowu dużo jeździłem rowerem w sezonie przed moim wypadkiem zmieniłem 3 łańcuchy i nakręciłem na nie ponad 7000 km.
Pamiętna data piątek 03 kwietnia 2004 rok. To był jeden z tych dni kiedy człowiek nie powinien wstawać z łóżka , powoli zaczynała się ładna pogoda. A ja zamiast relaksacyjnie na rowerku do biura do Warszawki, musiałem pójść na budowę na zastępstwo. Niby stawka 2X większa ale i tak mi się nie chciało. Tyrka, prysznic i na wieczór już byłem umówiony z kolegami na imprezę. Powrót do domu troszkę się przeciągnął wróciłem dopiero jakieś dwa tygodnie później już po świętach wielkiej nocy bez prawego kolana. Tutaj nie po raz pierwszy ukazało sie moje kulawe szczęście. Przejechał po mnie pociąg a ja oprócz nogi byłem calutki nie licząc małej ranki za uchem. Chwilę później poznałem moją przyszłą miłość i żonę spędziliśmy razem chyba ostatnie "gówniarskie lato" to było moje wejście w dorosłość. Full time job + szkoła + oczywiście imprezy. Zaraz po wypadku zacząłem uprawiać koszykówkę na wózkach. Z czasem okazywało się że imprez było coraz mniej. Co raz więcej pracy, szkoły, sportu... Najgorsze że doba jakimś dziwnym trafem skurczyła się o jakieś 2 godziny - przynajmniej.
W 2007 roku Gosia zaszła w ciążę i 22 sierpnia 2008 urodziła się Basia. Gdy Gosia już była w ciąży przeżyliśmy jedną z najtrudniejszych naszych chwil. Podjąłem decyzję jeżeli teraz nie kupię motocykla to prawdopodobnie nigdy nie będę jeździł i ze szlifowania podnóżków trzeba będzie zrezygnować. Pojechaliśmy z ojcem (który notabene też sie sprzeciwiał) oglądać Suzuki GS500, ta sztuka byłaby moja gdybym postawił sprawę bardziej stanowczo. W końcu racje Gosi, taty i brak prawka przeważyły. Zdecydowałem się na Majesty 125. Cesarzową przelatatłem pewnie koło 10 000 km, miałem jeden wypadek, jeden szlif kilka parkingówek. Moja wtedy jeszcze "przyszła niedoszła" próbowała zabić się na nim razem z nienarodzoną Basią ;>. Na szczęście nie wzięła pod uwagę że Majesty na 1 metrze nie osiągnie prędkości pozwalającej zabić się o drzewo. Skończyło się na moim przerażeniu i nie pohamowanym śmiechu Gosi. Nie wiem o co się wtedy bardziej wystraszyłem o Gosie czy o skuta.
Zlot rydwany 2007 Fazer, dokładnie ta sztuka którą się zajarałem na zlocie pingwina. |
Przyszedł 2010 tym razem nie dam się tak łatwo zbyć. Prawka jeszcze nie mam, ale Bandit nie może dłużej czekać. Oglądaliśmy 3 sztuki przy pierwszym już wyciągałem pieniądze okazało się numery na ramie sa conajmniej podejrzane wracaliśmy do domu zmieszani. Następna sztuka piękna czerwona (dokładnie taka jaką chciałem) już podpisaliśmy umowę gościu przeliczył kasę. Radek zauważył że idzie dwoma śladami. Umowa do kosza a sprzedający został z 20 zł.za paliwo. Następnej sztuki nawet nie odpalaliśmy. Kuba z motopasji (z trzema czy czterema bandziorami na karku) jeździł z nami jako ekspert i napomknął że Piotrek jego znajomy sprzedaje Fazera i Yamaha może mi przypasować. O Fazerku myślałem od momentu gdy zobaczyłem go na zlocie Pingwina (chyba początek 2007). Wszystkie plusy były po stronie Fazera waga (szególnie ważna w moim przypadku), znana historia, wyposażenie tej konkretnej sztuki... i tylko jeden cholerny minus bałem się go. Po 3700 km ze strachu został respekt. W tym czasie chronologicznie:
- Pierwszego dnia, parkingówka i złamane lusterko. (używane z allegro kosztowało 20 zł z odbiorem osobistym. Nie zamontowałem go do dzisiaja a stare lusterko jeździ połatane poxiliną).
- Nastrzelałem sobie kichy w środku Warszawy na paradzie z okazji walki ze stwardnieniem rozsianym. Podczas przejazdu i wyciu wydechu spadł szlaufik z układu chłodzenia. Dookoła mnie biały dym i dziesiatki motocykli wymijających mnie. Na szczęście na brać z Rydwanów Czasu czasu zawsze można liczyć i dzięki pomocy Jacka po 10 minutach dogoniliśmy kolumnę..
- Założyłem gmole. Naprawdę się sprawdzają.
- Złapała mnie policja oczywiście bez prawka. Pozdrawiam chłopaków z drogówki na hulajnogach puścili mnie za obietnicę że od jutra jeżdżę na skuterze. Gratki chłopaki
- Zrobiłem prawko w Łomży. Ponieważ śpieszyło mi się pojechałem w moją najdłuższą dotychczasową trasę. I zdałem! Za trzecim razem
- Motocykl odstawiony na zimowanie, co się może stać? Pojechałem na myjkę oddaloną o całe 100m. ubity śnieg, pochylnia przy wjeździe na parking przedni hamulec, złamane lusterko i lekko pęknięta owiewka. Poxilina była grana wczoraj.
Komentarze
Prześlij komentarz